Obchodzony we wrześniu jubileusz OSP obudził wiele wspomnień. Poniżej publikujemy opowieść pani Wandy Tamoń o latach powojennych i działalności teatru amatorskiego.
W nawiązaniu do jubileuszu 75-lecia i po przeczytaniu „Historii OSP Borzychy” pragnę podać fakty związane z działalnością OSP z lat 40-tych i 50-tych. W tym okresie z inicjatywy ówczesnej młodzieży działał amatorski zespół teatralny. W skład tej grupy wchodzili m.in.: Henia Cymerman (Turemka), Władzia Drużba (Rowicka), Czesia Ogonowska (Strzałkowska), Janka Orzechowska (Stoczkowska), rodzeństwo Marian i Marta Gromek (Kalata), Gienio Kocon, Henio Kuryłek.
Marta Kalata i Gienio Kocon oprócz talentu aktorskiego również pięknie śpiewali. Wszyscy wykonywali swoją pracę w teatrze z ogromną pasją. Byli niezwykle zorganizowani. Dzięki temu odnosili sukcesy, o których piszę dalszej części.
Zespół wystawił kilka przedstawień, te które pamiętam to „Grube ryby” M. Bałuckiego i „Śluby panieńskie” A. Fredry. Fundusze ze sprzedaży biletów przekazano na potrzeby OSP.
Występy zespołu w remizie były dużym wydarzeniem we wsi. Zyskały wysokie oceny kulturalnych władz powiatowych i wojewódzkich. Zespół był wyróżniany wieloma nagrodami. Jedną z nagród była kilkudniowa wycieczka do Zakopanego, z której skorzystało wielu mieszkańców Borzych.
W 1956 r. zespół zajął pierwsze miejsce w wojewódzkich eliminacjach ARTYSTYCZNYCH ZESPOŁÓW WIEJSKICH.
Organizatorką, reżyserką i dobrym duchem zespołu była moja mama Wiktoria Dzięcioł (z domu Rostek – pochodziła z pobliskiej Zuzułki).
W 1934 r. brała udział w przedstawieniu „Bitwa pod Racławicami” (na zdjęciu na samej górze, przedstawiającym uczestników tego przedstawienia szósta od prawej w dolnym rzędzie siedzących). Wśród przedwojennych aktorów byli także, m.in.: rodzeństwo Marianna i Henryk Końsko, Marianna Sznajder z d. Kowalczyk, Józef Kocon, Michał Gromek, Michał Kocon, Hipolit Łojek i Ksawery Gromek.
Moja mama społecznie projektowała i szyła stroje i ubiory dla aktorów. Była – nie umniejszając zacności innym mieszkańcom Borzych – wyjątkowym człowiekiem. Zaangażowana społecznie, przyjazna, ciesząca się szacunkiem wśród ludzi, utalentowana krawcowa.
Mam nadzieję, że w zastępach św. Floriana służą też inni strażacy (nie tylko ci wymienieni w „Historii OSP”), a wśród nich mój ojciec Marian (na zdjęciu czwarty z lewej strony w górnym rzędzie).
Ojciec nie udzielał się w podziemnych strukturach, ale walczył na froncie – w bitwie pod Różanem w 1939 r., a po drugiej mobilizacji – pod Kałuszynem.
Z tego co wiem od ojca, pan Ksawery Gromek (był kolegą mojego ojca) dostał się do Niemiec przed zakończeniem wojny, tuż przed wkroczeniem sowietów na nasze tereny i prawdopodobnie z pomocą aliantów, wyemigrował do Kanady. Zamieszkał w Vancouver. Przez wiele lat korespondowali ze sobą.
Wszystkie przytoczone fakty pamiętam z dzieciństwa, a piszę o nich po to, by ocalić je od zapomnienia.
Wanda Tamoń z d. Dzięcioł
27.09.2014